Dylematy parentingu

Jakoś nigdy mi nie było po drodze z dziećmi, właściwie nadal mi nie jest. Lubię z nimi czasami przebywać, ale żeby na co dzień mieć swoje? Nie dziękuję, świadomie nie chcę mieć dzieci.

Wraz z wejściem nastolatki w moje życie nadeszło też wiele pytań i wątpliwości.

Nastolatka ma chłopaka.

Jak nastolatka ma chłopaka, to wiadomo, że prędzej, czy później pojawi się jakiś chłopak (lub dziewczyna – bądźmy otwarci), który to zacznie do nas przychodzić, na dłuższe lub krótsze posiedzenia i co wtedy?

Zamykamy drzwi, otwieramy, czy zdejmujemy jak Pawlak do naoliwienia – z tym miałabym problem bo mamy przesuwne i nie skrzypią.

Jak długo mogą przebywać razem? Jak mam się zachować – szukać im rozrywek – wspólne gry planszowe – może chińczyk?

Nie ukrywam, że cieszy mnie fakt iż chłopak ten na co dzień daleko będzie, ale w końcu kiedyś przyjdzie czas, że ją odwiedzi i co wtedy? Mają spać razem? Czy zafundować mu hotel, bo położenie go w drugim pokoju może skutkować moją bezsenną nocą i nasłuchiwaniem.

kolejny dylemat to wakacje. Co prawda spakuję i oddam ją do rodziców, ale:

Kiedy nastolatkę puścić z chłopakiem na wspólny wakacyjny wyjazd?

Proszę nie pisać mi, żebym zrobiła tak jak moi rodzice, bo to mi nie pomoże. Moi byli wyjątkowo liberalni i pozwolili mi jechać pod namiot jak miałam 16 lat. Na zdziwienie mojej ciotki i próbę wpłynięcia na mamę ta odrzekła:

Jak będzie chciała to i tu w domu zajdzie w ciążę. Pamiętasz jak za naszych czasów w czasie dyskoteki krzaki się trzęsły?

I ciotka zacichła.

To był najfajniejszy wakacyjny wyjazd jaki przeżyłam. Sama świadomość, że jestem już dorosła, mobilizowała mnie do nie robienia dużych głupot. Pojechałam, wróciłam, cała i zdrowa, ale teraz są przecież inne czasy. Jest stosunkowo groźniej i niebezpiecznej. Cholera, czy ktoś jeszcze jeździ pod namiot?

Nie byłam ideałem nastolatki.

Nie jestem dobrym przykładem porządnej, grzecznej i spokojnej dziewczynki. Szlajałam się po koncertach, ogniskach i domówkach. Paliłam papierosy, piłam alkohol i nie chodziłam na oazę. ba nie chodziłam nawet do kościoła. Co tydzień zakochiwałam się w innym chłopaku i umierałam z miłości. Wszyscy na całym świecie byli przeciwko mnie i ogólnie byłam cholernie ciekawska, niestety odważna i łatwo dałam się podpuszczać do robienia głupich rzeczy. BARDZO głupich.  Nie napiszę tu o wszystkich wariactwach, bo tego nie dałoby się czytać.

Ale…… kiedyś zamówiłam karetkę do znielubionego kolegi do domu, wmawiając pogotowiu, że miał zawał. Tak, wiem to było chore. Wstyd mi, ale zrobiłam to, dałam się wkręcić.  Jak w tym momencie przestałeś mnie czytać to pamiętaj, że przecież wyrosłam na całkiem spokojną kobietę.

Daj się jej wyszaleć.

Średnio bym chciała, żeby nastolatka, którą mam pod opieką miała takie pomysły, ale czy mogę jakoś na to wpłynąć? Jako czasowy opiekun mam nieograniczoną możliwość rozdawania nagród i ograniczoną możliwość karania, bo to w końcu nie moje rodzone dziecko i głupio tak. Pozostaje mi tylko rozmowa i tłumaczenie, że nie wszystkiego trzeba spróbować i że warto ufać dorosłym. Jak na razie buduję to zaufanie już od kilku lat. Mam nadzieję, że w końcu to zaowocuje.

Czy faktycznie te 16 lat to taki magiczny wiek przed dorosły i że wtedy już więcej można?